Strona stworzona w kreatorze WebWave.
Stworzona przez Lucit
lucit@moclucit.pl
+48 885 605 288
Kategoria - Sabaty
Samhain 31 października – 1 listopada jeden z Wielkich Sabatów, zamykający cykl Koła Roku wg filozofii wiccańskiej. Wywodzi się z kultury celtyckiej.
Celtycki rok dobiega końca 31 października. Święto Samhain (czyt. “sołejn“), “Koniec lata”, nie należy właściwie ani do starego, ani do nowego roku.
Celtyckie święta zaczynają się w wieczorem, ponieważ Celtowie liczyli dni od zachodu dnia poprzedniego. Zatem noc i dzień 31 października i 1 listopada leżą na granicy dwóch lat,
i jak każdy moment przejścia, unoszą zasłonę pomiędzy światem żywych i umarłych, światem ziemskim, materialnym i eterycznym, duchowym.
Dla starożytnych Celtów Samhain to przede wszystkim święto ognia. Co roku przy pierwszych przymrozkach po październikowej pełni pozwalano, by ogień w domowych ogniskach wypalił się do końca i zgasł. Po wygaszeniu ognisk domowych wszyscy zbierali się, żeby obserwować jak druidzi krzesili nowy ogień, dla całej społeczności. Od tego świętego ognia odpalano żagwie i niesiono do domów, by na nowo rozpalić domowe ogniska. Potem od tej samej żagwi rozpalano ogniska lub pochodnie na skraju pola.
Ponieważ wierzono, że poza dobrymi duszami na ziemie przychodzą wtedy upiory, demony i dusze nieczyste, złe czarownice i inne złe duchy mogą porywać ludzi to przebierano
się w straszne maski i przebrania, żeby to odstraszyć to zmylić złe duchy i pozostać bezpiecznym. Jest to czas, kiedy dusze wracają na ziemię, prowadzone światłami zapalanymi dla nich przez żywych. To czas niezwykły, kiedy zasłona rozdzielająca te oba światy robi się cieńsza i pozwala na ich przenikanie. To czas, kiedy sprawy nie z tego świata
są na wyciągnięcie ręki.
Samhain, jak każdy sabat, łączy w sobie pozorne przeciwieństwa. Z jednej strony jest to zaduma, wspomnienia, smutek i żal, że nie ma z nami naszych bliskich, z drugiej zaś strony zabawa i ucztowanie – jednocześnie żeby odstraszyć te złe demony i uhonorować naszych przodków, tych dobrych.
Dziś w świętach mieszają się tradycje pogańskie, ludowe, lokalne i te paneuropejskie razem z chrześcijańskimi; przenoszone wraz z emigrującymi ludźmi poza krańce starego kontynentu.
W Polsce święto, zwane popularnie Świętem Zmarłych, odziedziczyło po Samhain tylko część aspektów. Inne aspekty pochodzą już z rodzimej, słowiańskiej kultury przedchrześcijańskiej. To czas refleksji, zadumy, wspomnień, smutku. To również czas palenia ognia i świec.
Uważa się, że Samhain wywodzi się z celtyckich wierzeń pogańskich. Wzmianki o Samhain znajdują się w niektórych z najwcześniejszych dzieł literatury irlandzkiej, a wiele ważnych wydarzeń w irlandzkiej mitologii ma miejsce lub zaczyna się w czasie tego święta.
Samhain lub Samuin to nazwa święta rozpoczynającego zimę w gaelickiej Irlandii, co znajduje potwierdzenie w najwcześniejszej literaturze staroirlandzkiej, począwszy od X wieku. Było to jedno z czterech świąt gaelickich związanych z porami roku: Samhain (~ 1 XI), Imbolc (~ 1 II), Bealtaine (~ 1 V) i Lughnasadh (~ 1 VIII).
Najważniejsze z nich są Samhain i Bealtaine, przypadające po przeciwnych stronach roku.
Co prawda 1 V i 1 XI nie są znaczące dla europejskiej uprawy roślin, ale mają ogromne znaczenie dla pasterzy. Na początku lata bydło jest wypędzane na wyżynne letnie pastwiska, a na początku zimy sprowadzane z powrotem. Dlatego sugeruje się, że dzielenie roku na połowy przypadające 1 V i 1 XI pochodzi z czasów, gdy Celtowie byli głównie ludem pasterskim, żyjącym zgodnie z cyklami funkcjonowania swoich stad.
W średniowiecznej Irlandii święto wyznaczało koniec sezonu handlu i działań wojennych, a także było czasem spotkań plemiennych.
W IX wieku zachodni kościół chrześcijański przesunął datę Dnia Wszystkich Świętych na 1 XI, a 2 XI stał się później Dniem Zadusznym. Z czasem zwyczaje związane z Samhain
i Dniem Wszystkich Świętych / Dniem Zadusznym połączyły się, co doprowadziło do powstania Halloween.
Rzymskokatolicki Dzień Wszystkich Świętych został wprowadzony w roku 609, jednak pierwotnie obchodzony był 13 V. W 835 r. Ludwik Pobożny zmienił datę święta w Imperium Karolińskim na 1 XI, na polecenie papieża Grzegorza IV. Jednak wiadomo, że kościoły w Anglii i Niemczech świętowały Wszystkich Świętych 1 XI już na początku VIII wieku. Przypuszcza się, że 1 XI wybrano właśnie ze względu na celtyckie święto zmarłych - Celtowie wpłynęli na swoich angielskich sąsiadów, a angielscy misjonarze na Niemców. Inni badacze sugerują, że data 1 XI była ideą germańską, a nie celtycką.
W XI wieku 2 XI został ustanowiony Dniem Zadusznym. W ten sposób powstało trzydniowe święto zwane Allhallowtide: Wigilia Wszystkich Świętych (All Hallows 'Eve) (31 X), Dzień Wszystkich Świętych (All Hallows' Day) (1 XI) i Dzień Zaduszny (All Souls' Day) (2 XI).
Uznaje się jednak, że współczesne świeckie zwyczaje wigilii Wszystkich Świętych (lub Halloween) powstały pod wpływem Samhain.
Na ziemiach polskich, w tradycjach słowiańskich (głównie białoruskich), obchodzono w tym czasie Dziady. W tradycji słowiańskiej osoby starsze otaczano opieką i dbałością,
i tak też odnoszono się do zmarłych. Słowianie wierzyli, że śmierć jest tylko końcem ziemskiego etapu wędrówki człowieka, a po nim następuje bytowanie pośmiertne, o które też należy zadbać. Stała troska żywych o zmarłych i oczekiwanie na nich, uroczyste przyjmowanie w dzień zaduszny oznacza silne więzi między światem żywych i umarłych.
Być może jest w tym też lęk przed śmiercią i tym co po niej, przed tym co nieznane i niezrozumiałe. Troszczono się o dusze zmarłych bliskich, żeby nie odwróciły się i nie obraziły na rodzinę. W tym samym stopniu troszczono się o upiory – tzw. zmarłych „nieczystych”, ludzi zmarłych śmiercią gwałtowną, samobójców czy zamordowanych – żeby przez złe traktowanie nie zagrażali żywym. Nakarmienie ich i ogrzanie miało być sposobem na unikanie złych mocy „nieczystych”.
W okresie przedchrześcijańskim zmarłych grzebano in silvis et in campis [w lasach i na polach]. To ułatwiało urządzanie zabaw w miejscach pochówków. Chrześcijański wymóg grzebania zmarłych na poświęconej ziemi ukrócał huczne uczty w miejscach pochówków, lecz trzeba pamiętać, że w pierwszym okresie te chrześcijańskie cimenterium nie było przeznaczone wyłącznie dla zmarłych. Były to miejsca procesji, obrad sądów, zabaw dla dzieci czy wreszcie miejsca targów. Kościół wprowadzał swoje zwyczaje, ale nie był w stanie wyplenić silnych tradycji ludowych i pogańskich praktyk, gdzie kult i troska o zmarłych były bardzo silne. Uczty zaduszne Słowianie organizowali nie tylko w rocznicę zgonu lub inne ważne dni. W tradycji ludowej zaduszki – Dziady – wiosenne i jesienne miały szczególne znaczenie obrzędowe. Urządzano wtedy uczty, palono ogniska w celu ogrzania dusz, dla zmarłych zostawiano jedzenie. W oknach stawiano lampki, świece, żeby bliscy zmarli mogli trafić do swoich dawnych domów. Na rozstajach dróg palono ogniska, żeby upiory i złe duchy nie mogły się przedostać i zagrażać żywym. W niektórych regionach przez wiele wieków kultywowano zwyczaje, że w miejscach tragicznych śmierci każdy mijający je wędrowiec miał obowiązek dorzucać gałązkę, z czego powstawał stos, który zapalano właśnie w dzień zaduszny.
Świece (światełka w oknach) palono, żeby dusze przodków mogły trafić do swoich dawnych, ziemskich domów, gdzie należało je ugościć.
Śladem kultu przodków są obrządki mające na celu kontakt ze zmarłymi lub uczczenie ich pamięci. Oprócz modlitw i ofiar powszechne było urządzanie uczt pogrzebowych i zadusznych. Znane były one pod różnymi nazwami: jako chorwacka karmina, ruska tryzna czy polska strawa. Istniały także obrządki mające na celu bezpośredni kontakt ze zmarłymi, znane w kręgu słowiańskim i wśród bałtów m.in. pod nazwą „Dziadów”.
Mianem „Dziadów” określano duchy przodków oraz poświęcone im przedchrześcijańskie obrzędy, rytuały i zwyczaje. Istotą tych praktyk było „obcowanie żywych z umarłymi”, a szczególnie nawiązywanie relacji z duszami przodków, okresowo powracającymi do siedzib z czasów swojego życia.
Nazwa „Dziady”, to określenie używane w poszczególnych gwarach, jednak pod różnymi innymi nazwami (pominki, przewody, radecznica, zaduszki) funkcjonowały bardzo zbliżone praktyki obrzędowe, powszechne wśród Słowian i Bałtów, a także w wielu kulturach europejskich, a nawet pozaeuropejskich.
Słowo „dziad” pochodzi z prasłowiańskiego słowa *dědъ (lm *dědi) oznaczającego przede wszystkim „ojca ojca, ojca matki” (dzisiejszego dziadka), „człowieka starego zajmującego honorową pozycję w rodzinie”, „przodka” oraz „starca”. Drugim znaczeniem jest też „duch, demon” (por. dziadzi uważane za eufemizm od diabli, kasz. dżôd „zły duch, którym straszą dzieci, duch domowy”, cz. děd „bożek domowy”, ros. died w dialekcie „czart, duch domowy”. Diedý (lm) „obrzęd dla uczczenia zmarłych”, ukr. didý (lm) pot. „cienie w kątach izby
(o zmroku)”, „dzień wspominania zmarłych, zaduszki”, biał. dzied, dziadý (lm) „obrzęd dla uczczenia zmarłych, dzień wspominania zmarłych, zaduszki”).
W obrzędzie „Dziadów” kluczową rolę odgrywał kapłan, zwany także wieszczem. To właśnie jego zadaniem była organizacja i przewodniczenie w obrzędzie. Społeczność gromadziła się w specjalnie w tym celu przygotowanym miejscu, gdzie kapłan wzywał dusze przodków. Jednym z istotnych elementów obrzędu było wyznaczanie specjalnego miejsca, gdzie miała odbyć się uroczystość. Wybierano zazwyczaj kamień lub wystający pień drzewa, który stanowił strefę kontaktu z duchami przodków. Na tym kamieniu kapłan składał ofiarę z chleba i miodu, które w obrzędzie „Dziadów” symbolizowały dobrobyt i szczęście. Przez to uznawano, że zmarli przodkowie mają wpływ na bieżącą sytuację rodu, bo to właśnie
od ich dobrej woli zależało, co spotka żyjących. Oferowano im także mięso, warzywa, a ewentualne resztki były pozostawiane dla zwierząt, które wedle wierzeń pełniły rolę przewodników dla dusz w podróży do zaświatów.
Oczywistym jest, że wiele aspektów tradycyjnej kultury słowiańskiej, w tym także obrzędu „Dziadów”, zostało przyswojone przez chrześcijaństwo. Zaduszki, jakie znamy dzisiaj, mają wiele wspólnego z pierwotnym rytuałem „Dziadów”.
Szczególną rolę w obrzędach zadusznych odgrywali żebracy, których w wielu rejonach nazywano również dziadami. Ta zbieżność nazw nie była przypadkowa, ponieważ
w wyobrażeniach ludowych wędrowni dziadowie-żebracy postrzegani byli jako postacie mediacyjne i łącznicy z „tamtym światem”. Często zwracano się do nich z prośbą o modlitwy za dusze zmarłych przodków, w zamian ofiarowując jedzenie (niekiedy specjalne pieczywo obrzędowe przygotowywane na tę okazję) lub datki pieniężne. Praktykowane w ramach obrzędów zadusznych karmienie żebraków interpretowane jest niekiedy jako forma karmienia dusz przodków, co zdaje się potwierdzać fakt, że w niektórych rejonach dawano im właśnie ulubione potrawy zmarłego. Wierzono, że „Dziady” – czyli żebracy, biedacy wędrujący od wsi do wsi, od miasta do miasta – symbolizują czasem zbłąkane dusze, czasem duchy przodków mogą zawładnąć ciałem „Dziada” i pod tą postacią przyjść do swojej rodziny. „Dziadów” należało przyjąć, ugościć jadłem i pozwolić się ogrzać.
Często biedacy zebrali pod kościołami, tam też dawano im jałmużnę. Wierzono, że modlitwy dziadów przynoszą lepszy efekt dla dusz. „Dziady” przekazywali wieści z „szerokiego świata”, z innych miejsc. Przekazywali opowieści i informacje z innych stron. Byli swoistym oknem na świat. Często radzono się ich, gdyż uznawano, że wędrując po świecie mają większą wiedzę i mądrość. Przyjmowanie i karmienie „dziadów” zachowało się na polskiej wsi aż do XX wieku. Co prawda już nie uważano, że są to przedstawiciele przodków, ale słuchano nowinek i opowieści z innych stron, „szerokiego świata” za strawę i ogrzanie przy piecu.
Halloween silnie eksponuje drugi aspekt Samhain. Wszechobecne dynie to pozostałość po świętowaniu ostatnich jesiennych zbiorów. Pierwotnie, na starym kontynencie były to rzepy, które drążono i w które wkładano świece. Jednak w Ameryce większą popularnością cieszyły się dynie i to do nich przeniesiono świece, które niesiono przed sobą w ciemnościach końca roku… Jednak chodziło tu nie jedynie o świętowanie ostatnich zbiorów, ale również o odstraszanie demonów i złych duchów. Stąd rzeźbione „straszne” twarze i „upiorne” grymasy.
Anglosaska tradycja czyni Halloween czasem zabaw i szaleństw, odpowiednich dla „czasu poza czasem”, zawieszonej, nieprzypisanej niedookreślonej przestrzeni między starym
a nowym rokiem, podobnej do Saturnaliów. Każdy występuje w przebraniu, nie ma już niżej i wyżej postawionych, bogatych i biednych. Żywi mieszają się z martwymi, a wśród rozbawionych ludzi krąży śmierć, która nie potrzebuje maski.
Według wielu tradycji (m.in. anglosaska, germańska) przebrania miały odstraszyć dusze potępione, demony i wszelkie zło, które również korzystając z zatartej granicy pomiędzy światami pojawiały się na ziemi. Przebrania, szczególnie takie drastyczne, związane ze śmiercią i trupami miały zmylić złe duchy i sprawić, że nie rozpoznają one żywych ludzi
w tej maskaradzie. Szalone Halloween dodatkowo pozwala oswoić śmierć. Ludzie wkraczający w sezon ciemności musieli się z nią pogodzić. W sezonie zimowym umierało wielu ludzi, z zimna, z głodu, z osłabienia wywołanego brakiem witamin.
Halloween to „koniec lata”. Zaduszki to „początek jesieni”.
Ślady tych zwyczajów można odnaleźć na ziemiach polskich aż do XV wieku. Dzisiejszy zwyczaj zapalania światełka na grobie w wigilię Zaduszek uznaje się za pozostałość palenia ogni i światełek w zaduszki pogańskie.
W okresie odrodzenia Kościół katolicki przyjął za początek roku liturgicznego pierwszą niedzielę adwentu, który ówcześnie rozpoczynano w listopadzie (40 dni przez Bożym Narodzeniem). I choć najczęściej za te datę obierano dzień św. Marcina (11 XI) to i tak nie sposób przeoczyć analogię z początkiem pogańskiego roku.
Wraz z przyjściem epoki romantyzmu i rozwojem wczesnych badań etnograficznych zainteresowanie rodzimymi wierzeniami Słowian zaczęło rosnąć. W czasach romantyzmu zaczęto spisywać większość ludowych historii, legend i podań, mówiących o wpływie sił nadprzyrodzonych, mistycznej genezie świata i praktykach magicznych.
Znajomość zasad wiary wśród katolików na ziemiach polskich zaczęła wzrastać dopiero w latach 70-tych XIX wieku. Do tego momentu charakterystyczne było przenikanie się sacrum i profanum. Przekonanie wiernych o wszechobecności sił nadprzyrodzonych w otaczającym świecie było powszechne. W świadomości, szczególnie warstw niższych, bezkonfliktowo współistnieli zarówno chrześcijański Bóg, szatan i święci, jak i duchy, upiory, strzygi, ale też gesty i rytuały magiczne. Ponieważ religijność ludowa była naznaczona piętnem fatalizmu, to zapobiec nieszczęściom można było jedynie poprzez praktyki magiczne i religijne, przestrzeganie tabu, odprawianie rytuałów, obyczajne życie zgodne z wiarą przodków.
Z powodu trudności w całkowitym wyplenieniu i zastąpieniu praktyk i obrzędów magicznych oraz pogańskich chrześcijaństwo wiele z nich zaadoptowało do własnej obrzędowości jedne uznając (jak zapalanie światełek na grobach) inne zaś przyjmując w mocno zmodyfikowany sposób (jak święcenie jajek na Wielkanoc – ale o tym przy okazji innego sabatu). Jednak nawet w tak tradycyjnym środowisku nieuchronnie zaczęły zanikać wywodzące się z tradycji pogańskich elementy postrzegania świata. Po I wojnie światowej coraz rzadziej występowały wierzenia demonologiczne i przeprowadzano coraz mniej magicznych rytuałów. Część z nich zmieniła formę i weszła do tradycji ludowej lecz już nie jako system wierzeń pogańskich, co tradycyjne działania i sposoby ludowe na wiele trudnych spraw, które człowiek napotyka w życiu codziennym.
W dobie rozbiorów wiara i tożsamość narodowa stapiały się w jedno. Kościół Katolicki i religia była też obszarem kultywowania i przekazywania polskości. Nie do przemilczenia jest fakt, że te ścisłe związki katolicyzmu z polskością i ich rola w walce narodowej zmieniły postrzeganie religii katolickiej na ziemiach polskich. Uczestnictwo w obrzędach religijnych było narzędziem uświadamiania narodowego. W tym okresie trudno doszukiwać się kultywowania praktyk pogańskich czy magicznych. Funkcjonowały one raczej jako opowieści, historyjki niż istotny element życia codziennego.
W okresie międzywojennym religia katolicka przestała być jedynym nośnikiem tożsamości narodowej, jednak po tym czasie na stałe weszła do kultury i życia codziennego. Kolejne wojny (z bolszewikami i II wojna światowa), a potem czasy komunizmu znów umocniły pozycję i rolę religii katolickiej. Aż do upadku komunizmu kościół jest swoistym synonimem wolnego narodu polskiego i niezależności. Jest ostoją tradycji i kultury, oczywiście w aspekcie chrześcijańskim.
Dopiero czas po przemianach roku 1989, a dokładnie wejście do Unii Europejskiej, otwarcie granic, kosmopolityzm i globalizm przyczyniły się do rozluźnienia więzi szerokich mas społecznych z Kościołem Katolickim. Od czasu przełomu (1989 r.), a szczególnie od śmierci papieża Polaka - Jana Pawła II (2005 r.) widać pogłębiające się odejście od Kościoła Katolickiego.
Dynamicznie rozwijające się na świecie ruchy pojmowane szeroko jako ekologiczne, świadomość zmian klimatycznych oraz dewastacji jaką człowiek wyrządza środowisku zaczęły sprzyjać zwracaniu się ku naturze i powrót do korzeni człowieka – czyli do Matki Ziemi. Szeroko rozumiane zmiany i ingerencje w środowisko, uznawane za niekorzystne, spowodowały wzrost zainteresowania przedchrześcijańskimi lokalnymi praktykami, które kojarzone są z życiem w zgodzie z naturą i z poszanowaniem wszystkich istot żywych oraz zasobów ziemi. Ten trend spopularyzował wiedzę o praktykach przedchrześcijańskich, pogańskich, a szczególnie o związkach człowieka z naturą. Zaczęły aktywować się różne ruchy neopogańskie.
Możemy wyróżnić neopogaństwo etniczne (kulturowe), które rekonstruują wierzenia przedchrześcijańskie danego narodu jak np. rodzimowierstwo słowiańskie czy rodzimowierstwo germańskie; neopogaństwo inter-etniczne (społeczne), które nie odnosi się do narodu czy grupy etnicznej, ale do uniwersalistycznych praktyk nawiązujących szeroko do wierzeń i praktyk pogańskich jak np. szamanizm czy druidyzm.
Kilka ruchów jest w duchu rekonstrukcji dawnych religii, ale też powstają nowe ruchy religijne oparte na kompilacji dawnych wierzeń i tradycji.
Obecnie w Polsce najczęściej rozpoznawanymi ruchami są rodzimowierstwo słowiańskie (germańskie, celtyckie) oraz Wicca – wywodząca się z Anglii i bazująca
na czarostwie. Termin Wicca zyskał sławę na przełomie lat 60. i 70. XX wieku; wcześniej zjawisko to nazywano czarostwem (ang. witchcraft). Słowo pochodzi ze staroangielskiego wicca, oznaczającego czarownika.
Obecnie w Polsce coraz bardziej rozprzestrzenia się Halloween. Dziś jeszcze jest sporo kontrowersji wokół tego zwyczaju, jednak z roku na rok wnika on w świecką tradycję. Dzieci przebierają się i chodzą po sąsiadach 31 X zbierając słodycze (cukierek albo psikus). Zwyczaj upowszechnia się głównie w miastach. W wielu miejscach, na wielu osiedlach proponuje się oznaczanie mieszkań i domów, które biorą udział w zabawie jakimiś ozdobami i dekoracjami nawiązującymi do Halloween. Kościół katolicki w opozycji do zachodniego Halloween zaczyna organizować parady i bale Świętych w dniu 1 XI – Święto Wszystkich Świętych.
Natomiast 1 XI to już czas zadumy, wspomnień tych, którzy odeszli, ale też rodzinnych spotkań. Trudna historia wielu polskich rodzin sprzyja wspomnieniom, spotkaniom, ale również opowieściom o tych, których już z nami nie ma.
Stacje radiowe i telewizyjne przypominają sławnych ludzi, którzy odeszli w mijającym roku… Spotkania na nekropoliach służą zbiórkom na rzecz biednych, na organizacje charytatywne czy hospicja [dziady (sic!)] lub na renowację zabytków kultury narodowej w obecnych granicach lub tych poza granicami kraju (jak choćby na warszawskie Powązki, wileńską Rosę, czy lwowski Cmentarz Łyczkowski).
Zaduszki, obchodzone 2 XI tak szczególnie celebrowane przez wieki zostają już coraz bardziej w cieniu poprzedzających je dni.
Niezależnie od wyznania, kultury, pochodzenia czy miejsca zamieszkania, człowiek potrzebuje mieć swoją tożsamość. Potrzebuje znać swoje korzenie. Czy w tradycji chrześcijańskiej, czy pogańskiej… wspomnijmy tych, co odeszli… zapalmy im światełko…
i zostawmy choć odrobinę okruszków na zimne i szare dni…
(…)
GUŚLARZ
Zamknijcie drzwi od kaplicy
I stańcie dokoła trumny;
Żadnej lampy, żadnej świécy,
W oknach zawieście całuny.
Niech księżyca jasność blada
Szczelinami tu nie wpada.
Tylko żwawo, tylko śmiało.
STARZEC
Jak kazałeś, tak się stało.
CHÓR
Ciemno wszędzie, głucho wszędzie,
Co to będzie, co to będzie?
GUŚLARZ
Czyścowe duszeczki!
W jakiejkolwiek świata stronie:
Czyli która w smole płonie,
Czyli marznie na dnie rzeczki,
Czyli dla dotkliwszej kary
W surowym wszczepiona drewnie,
Gdy ją w piecu gryzą żary,
I piszczy, i płacze rzewnie;
Każda spieszcie do gromady!
Gromada niech się tu zbierze!
Oto obchodzimy Dziady!
Zstępujcie w święty przybytek;
Jest jałmużna, są pacierze,
I jedzenie, i napitek.
CHÓR
Ciemno wszędzie, głucho wszędzie,
Co to będzie, co to będzie?
GUŚLARZ
Podajcie mi garść kądzieli,
Zapalam ją; wy z pośpiechem,
Skoro płomyk w górę strzeli,
Pędźcie go z lekkim oddechem.
O tak, o tak, daléj, daléj,
Niech się na powietrzu spali.
CHÓR
Ciemno wszędzie, głucho wszędzie,
Co to będzie, co to będzie?
GUŚLARZ
Naprzód wy z lekkimi duchy,
Coście śród tego padołu
Ciemnoty i zawieruchy,
Nędzy, płaczu i mozołu
Zabłysnęli i spłonęli
Jako ta garstka kądzieli.
Kto z was wietrznym błądzi szlakiem,
W niebieskie nie wzleciał bramy,
Tego lekkim, jasnym znakiem
Przyzywamy, zaklinamy.
CHÓR
Mówcie, komu czego braknie,
Kto z was pragnie, kto z was łaknie.*
*Adam Mickiewicz, Dziady, Część II (fragment)
Wybrana bibliografia:
Frazer J. G., Złota gałąź: studia z magii i religii, Warszawa: Państwowy Instytut Wydawniczy 1969
Gieysztor A.: Mitologia Słowian. Warszawa: Wydawnictwa Artystyczne i Filmowe, 1980,
seria: Mitologie świata
Łowmiański H., Religia Słowian i jej upadek. Warszawa: PWN, 1986
Neopogaństwo [w:] Encyklopedia Białych Plam, t. 13, Radom 2004
Obyczaje w Polsce od średniowiecza do czasów współczesnych, red. A. Chwalba, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2004
Ptaszek R., Alternatywne formy religijności i duchowości, Lublin 2012
Rajchel D., Samhain Rytuały, przepisy i zaklęcia na początek pory zimowej, Illuminatio, Białystok 2020
Słowianie. [w]: Kazimierz Banek: Historia religii. Religie niechrześcijańskie. Kraków: Zakład Wydawniczy „Nomos”, 2007
Strzelczyk J., Mity, podania i wierzenia dawnych Słowian. Poznań: 1998.
Szyjewski A., Religia Słowian. Kraków: WAM, 2003.
Szafrański W., Prahistoria religii na ziemiach polskich, Wrocław-Warszawa 1987
Szafrański W., Religia Słowian. [w]: Zarys dziejów religii. Warszawa: Iskry, 1976.
Urbańczyk S., Dawni Słowianie – wiara i kult. Wrocław: 1991
Willman A., Chmiel S., Polskie tradycje i obyczaje, Wydawnictwo Dragon, Bielsko-Biała 2016
Hutton R., The Stations of the Sun, Oxford University Press, 20 czerwca 1996 DOI: 10.1093/acprof:oso/9780198205708.001.0001,
Tomasiewicz Jarosław: Stare religie nowej ery – Główne nurty współczesnego neopoganizmu. „Nomos” nr 5/1994
Yeats W.B. , An Ancient Conversation, „All Ireland Review”, 3 (6), 1902 DOI: 10.2307/20545986, JSTOR: 20545986
https://rodzimawiara.org.pl/
https://www.wicca.pl/kolo-roku/
https://pl.wikipedia.org/
https://wielkahistoria.pl/prawdziwa-religia-slowian-w-co-wierzyli-nasi-przodkowie-w-swietle-nowych-badan/
Tekst: Lucit
Grafika: Martyna Zientara